Wśród mężczyzn i dzieci, którzy walczyli o niepodległość w Powstaniu Warszawskim udział brały również dziewczęta i kobiety. Dokładnej liczby udziału żeńskiej strony nie znamy. Najprawdopodobniej było ich ponad siedem tysięcy, to dawało do 25 procent wszystkich żołnierzy. Kobiety prócz pełnienia funkcji sanitariuszek były również łączniczkami, kucharkami, przewodnikami kanałowymi oraz były szkolone w zakresie minowania i rozminowywania. Bardzo dzielnie pomagały żołnierzom w walce z bronią w ręku.
Sanitariuszki, narażając życie udzielały pomocy rannym żołnierzom, w tym również Niemcom. Nie opuszczały chorych i cierpiących nawet wtedy, gdy Powstańcy wycofywali się z broniącej dzielnicy, ustępując miejsca niemieckim zbrodniarzom. Często wtedy też, były gwałcone a potem mordowane. Tu również nadmienić trzeba, iż sanitariuszkami czy łączniczkami były siostry zakonne, które przyjechały do Stolicy z różnych zakątków Polski. Pochodziły z różnych klas społecznych, różniły się wykształceniem, ale wszystkie pragnęły jednego – ratować, wspierać bezbronnych a także walczyć o wolność i godność człowieka. Podczas okupacji i Powstania na terenie Warszawy działało około trzystu zakonów. Niestety, do dnia dzisiejszego nie udało się poznać dokładnej liczby zakonnic mieszkających w Warszawie. To one w pierwszym dniu Powstania podczas udzielania pomocy rannym zostały obrzucone przez Niemców trzydziestoma granatami. W wyniku czego 4 zginęły na miejscu a jedna bardzo ciężko ranna trafiła do szpitala. Z zebranych informacji wynika, iż w Powstaniu zginęło, jak również zostało zamordowanych ponad 100 zakonnic.
Helena Małgorzata Grajewska, jako siostra zakonna i wykwalifikowana pielęgniarka w czasie Powstania pracowała w szpitalu przy ul. Hożej. Pod koniec sierpnia podczas ostrzału szpitala, dostała odłamkami w staw biodrowy. Pochłonięta opieką nad rannymi, nawet nie poczuła bólu, dopiero gdy na fartuchu pojawiły się czerwone plamy od krwi, lekarz ją zoperował. Ona sama, wspominała to jako delikatny incydent, gdyż dookoła miała styczność ze śmiercią człowieka i ogromnym cierpieniem.
Łączniczka Zgrupowania „Kryska”, Maria Cetys „Szympans”, uznana została za jedną z najodważniejszych kobiet Powstania Warszawskiego, 11 sierpnia była ciężko ranna podczas przenoszenia ważnego meldunku na ul. Książęcą. Z prowizorycznie opatrzoną przez siebie raną dostarczyła przesyłkę. Niestety, obrażenia ramienia były tak duże, iż amputowano jej rękę. Wkrótce wróciła do służby i została wzięta do niewoli na Czerniakowie. Podczas selekcji ludności, jeden z żandarmów niemieckich zapytał ją czy jest bandytą? Na co dumnie z podniesioną wysoko głową, odpowiedziała „Jestem żołnierzem Armii Krajowej”, za te słowa została rozstrzelana.
Maria Stypułkowska Chojecka „Kama” była łączniczką i sanitariuszką, w czasie okupacji brała udział w akcjach sabotażowych jak i wykonania wyroku śmierci na kata Warszawy, Franza Kutsherę. Była czynną harcerką Szarych Szeregów i w wieku 17 lat została zaprzysiężona jako żołnierz Armii Krajowej. W czasie Powstania Warszawskiego walczyła w „Parasolu” na Starym Mieście, Woli, Czerniakowie, Mokotowie i Śródmieściu. Trzy razy przeprowadzała rannych kanałami, gdzie sama była dwukrotnie ranna, kontuzjowana i zasypana gruzami. Po upadku Powstania, znalazła się w obozie przejściowym „Dulag” 121 w Pruszkowie z którego wraz z ojcem uciekła. Została dwukrotnie uhonorowana Krzyżem Walecznych, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari. W dniu 6 lutego 2007 roku, uchwałą Rady Miejskiej w Piastowie, otrzymała tytuł Honorowy Obywatel Miasta Piastowa. Zmarła 5 lutego 2016 roku.
Jadwiga Roman pseudonim „Iga” jako 14-latka była łączniczką i sanitariuszką w Zgrupowaniu „Żywiciel”. Na początku sierpnia wraz z Marysią Folgówną, dostały zadanie odszukania rannych nad Wisłą. Pod silnym ostrzałem z cytadeli, udało im się przedostać do bardzo ciężko rannego i na wpółprzytomnego chłopaka, który miał otwarte rany na nogach. W drodze powrotnej czołgając się na brzuchu, jej koleżanka podniosła się i wtedy padł strzał snajpera. Dopiero po południu udało im się znieść i pochować ciało trzynastolatki. Potem podczas pacyfikacji Marymontu, została ranna wraz z inną koleżanką. Gdy jej oddział przedzierał się na Żoliborz, ona została z ranną. Ruszyła dopiero późnym wieczorem, ale nie mogła przejść przez silnie ostrzeliwane ulice. Przez dwa tygodnie wraz z dwiema osobami i psem, ukrywała się w schronie. Ich kryjówka została odkryta przez Niemców. Na szczęście jeden z nich pochodził ze Śląska i obiecał, pomoc w ukryciu, która po wejściu komanda Ukraińców nie na wiele się zdała, gdyż Polski zostały przez nich odnalezione.
Któż nie widział zdjęcia małej, uśmiechniętej dziewczynki z dużą kokardą w blond włosach… z opaską czerwonego krzyża na ramieniu, to Różyczka Goździewska, najmłodsza sanitariuszka w Powstaniu. Pomagała w powstańczym szpitalu kompanii „Koszta”, przy Moniuszki 11. Rannym podawała wodę, odganiała muchy oraz przywoływała uśmiech na twarzach cierpiących. Ośmiolatka przeżyła wojnę a wspomniane zdjęcie zrobiło karierę w ostatnich latach dzięki Muzeum Powstania Warszawskiego, plakatom oraz publikacjom z jej wizerunkiem.
Barbara Matys – Wysiadecka „Baśka – Bomba” wraz z Ireną Grafowską „Hanka”, oraz Wandą Maciejewską „Iza”, były minerkami. 18 sierpnia uzbroiły minę w budynku przylegającego do ściany PAST-y. Dzięki ich akcji, koledzy z Batalionu „Kilińskiego” mogli wedrzeć się do środka. Bez ich pomocy, zginęło by wiele osób, chłopcy również nie zdobyliby budynku,
Wanda Traczyk – Stawska „Pączek”, w czasie Powstania miała 17 lat. Jej mama nie żyła a tata i starszy brat byli żołnierzami AK. Na początku przemawiała do ludności o zrywie, ale szybko pojęła, że to nie jest dla niej. Ona chciała walczyć z bronią w ręku, koledzy z oddziału nauczyli ją obsługi karabinów, po czym butnie powiedziała do Antoniego Chruściela „Monter”, że zaniesie meldunek, jak przyjmie ją do oddziału jako łączniczkę – strzelca. Brała udział w walkach o utrzymanie elektrowni na Powiślu i zdobyciu komendy na Krakowskim Przedmieściu. W nocy z 6 na 7 września jej oddział został zmuszony do opuszczenia placówki na Smoczej, wycofując się na drugą stronę Nowego Światu. Bardzo ciężko przeżyła ten moment, gdyż pozostawiali ludność cywilną na pastwę szturmujących Niemców. Ona sama wtedy została ranna, ale ciągle myślała o losach bezbronnych ludzi. Po kapitulacji wyszła z ludnością cywilną.
Krystyna Krahelska została postrzelona przez snajpera pierwszego dnia Powstania, podczas ratowania kolegi z oddziału. Zmarła w szpitalu w nocy z 1 na 2 sierpnia, zostawiając po sobie wiersze, powstańcze piosenki m.in. „Hej chłopcy, bagnet na broń!”. To Krysi, warszawska Syrenka zawdzięcza twarz oraz posturę.
Sanitariuszka „Jola” ze Starówki ciągnęła rannego, którego zdecydowano pozostawić, na własnych plecach. Przez 5 kilometrów, przewracając się pod jego ciężarem prowadziła go kanałami. Łączniczkami i sanitariuszkami w Powstaniu były również znane aktorki – Alina Jankowska, Danuta Szaflarska, Helena Grossówna czy Irena Kwiatkowska.
Ich heroiczna postawa, patriotyzm oraz zdyscyplinowanie zasługuje na ogromny szacunek i wdzięczność, za podjętą decyzję o walce ze znienawidzonym okupantem. Te młode dziewczęta do Powstania szły z wielkim duchem walki, ubrane w białe bluzeczki, plisowane spódniczki w kolorze lila – róż czy sukienki w kwiaty. One też, żyjąc w niepewności i ciągłym przerażeniu, podnosiły morale żołnierzy dodając im otuchy. Co ciekawe, nie uważały się za bohaterów tamtych czasów, wskazywały na ludność cywilną, która najwięcej wycierpiała. Nie zapomnijmy również, o kobietach, które rodziły dzieci w piwnicach podczas bombardowań. To było piekło.
Anna Jakubowska pseudonim „Paulinka” wspominała, że w ostatnich dniach walki na Woli została ranna. Bała się nie śmierci, ale tej bezradności, która jej wtedy towarzyszyła. Kiedy się walczy i jest się biernym nie ma czasu na myślenie, z chwilą unieruchomienia była ogromna bezradność oraz strach przed niepewnością.
Wanda Broszkowska – Piklikiewicz opowiada jak po kapitulacji wzięto grupę Powstańców do dworku gdzie rezydował Erich von dem Bach Zalewski, głównodowodzący siłami niemieckimi. Chciał zobaczyć z kim tak zaciekle walczył przez ponad 2 miesiące, gdy ujrzał dziewczynki w białych podkolanówkach i sandałkach, zaniemówił. Spodziewał się wyszkolonego wojska, a przed nim stały 14-18 latki z zaplecionymi warkoczami we włosach, które prężyły się aby dodać sobie powagi.
Dziś, słuchając opowieści czy czytając o losach dziewcząt z Powstania Warszawskiego, nie sposób nie zadać sobie pytania o ich marzeniach, planach na przyszłość czy pierwszych miłostkach. Pomimo, iż dostały od życia bardzo ciężką lekcję, ich jedynym marzeniem, najważniejszym i zawsze stawianym na pierwszym miejscu była Wolna i Niepodległa Polska. Nie straszny im był głód, który u schyłku Powstania ogólnie panował. Wspominają, jak przy ogromnym szczęściu jadły mięsną konserwę, czy kawałek chleba. Kasza „plujka” z robakami czy mięso z psa, stawało się rarytasem i cieszyły się, że w ogóle coś jadły. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które miało szczęście poznać bohaterów Powstania Warszawskiego osobiście. Pamiętajmy, aby ich wspomnienia, stały się lekcją i pokorą na przyszłość..
Powstanie po krwawych 63 dniach zakończyło się klęską, wymordowano ponad 200 tysięcy mieszkańców a samą Warszawę zrównano z ziemią. Co od samego początku wojny, było wielkim marzeniem Adolfa Hitlera oraz Heinricha Himmlera, zniszczenie Warszawy wraz z jej inteligencją, aby pozbyć się problemu polskości dla aryjskich pokoleń.
Katarzyna Michalak