Dzieci w Powstaniu Warszawskim …

Od samego początku wojny, gdy tylko powstało państwo podziemne, dzieci pełniły bardzo odpowiedzialną rolę, będąc bowiem łącznikami oraz kurierami. To praca nadzwyczaj ryzykowna, gdyż w razie zatrzymania przez Niemców i rewizji, meldunki, prasa konspiracyjna, paczka z ulotkami a nawet broń była dla nich wyrokiem śmierci. Jednak ich odwaga, wychowanie w duchu wielkiego patriotyzmu oraz chęć życia w Niepodległej Polsce, dodawało im, niewyobrażalnej dla nas odwagi. Dzieci wykonywały te zadania najlepiej, potrafiły bowiem dotrzeć tam, gdzie dorośli nie daliby rady i tak naprawdę, to dzięki nim, w  ogromnej mierze funkcjonowało państwo podziemne. Wiele z nich przepłaciło za tą służbę, ogromną cenę…. swoje życie.

Przy murze obronnym Starego Miasta, stoi rzeźba pod którą zawsze leżą kwiaty i palą się znicze. To Pomnik Małego Powstańca, który upamiętnia nam, najmłodszych bohaterów tych tragicznych czasów z 1944 roku. Bo ich zaangażowanie w tych 63 dniach było ogromne, niewyobrażalna odwaga, zwinność oraz spryt pomagały w przejściu niezauważalnym, tam, gdzie dorosły człowiek nie wykonał by zadania. Dzieci do perfekcji opanowały znajomość każdej piwnicy, zaułku, przekopu czy barykady, doskonale wiedzieli gdzie można było spodziewać się niemieckich snajperów oraz natarcia ze strony wroga. Ci mali bohaterowie chcieli mieć swój udział w walce o wolność, często wykazując odwagę większą niż niejeden wyszkolony żołnierz. Zgłaszając się do powstania, mimo zrozumiałych oporów dorosłych, podawali tylko swoje pseudonimy, nikt nie znał ich prawdziwego imienia i nazwiska, dla nas niektórzy, pozostali jako anonimowi bohaterowie.

Już 1 sierpnia 1944 roku została nagrana w powstańczej radiostacji, a lotem błyskawicy obiegła Warszawę, skomponowana przez Andrzeja Panufniaka do słów Stanisława Dobrowolskiego piosenka „Warszawskie Dzieci”, która doskonale przedstawia nam bohaterstwo najmłodszych. Dzień później zorganizowano Harcerską Pocztę Polową, w której pieczołowicie roznosili listy, nawet do kilkunastu tysięcy dziennie!!! Obowiązywała tu też pilnie przestrzegana zasada, nie dostawali broni do ręki, co nie było dla nich wielkim zmartwieniem, gdyż szybko uformowała się grupa „butelkarzy”, atakująca wroga butelkami z benzyną.

Nie sposób wymienić wszystkich małych bohaterów, z informacji wiemy, iż najmłodszy śmiałek miał sześć lat i brał czynny udział w budowaniu barykad, niestety, jego tożsamości nie znaliśmy. Zdarzało się również, iż zgłaszali się z własną bronią. Tak właśnie jedenastoletni Witold Modelski pseudonim „Warszawiak”, zgłosił się do batalionu „Gazdowa” pierwszego dnia powstania, którego rodzice zginęli podczas bombardowania. Najpierw uczestniczył w walkach na Starym Mieście, tu też szybko awansował do stopnia kaprala, potem w batalionie „Parasol”, walczył na Czerniakowie. 20 września zginął na Wybrzeżu Czerniakowskim, pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Jest również patronem Sali Małego Powstańca w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Równie dzielnym żołnierzem był czternastoletni Jerzy Bartnik pseudonim „Magik”, który został jednym z najmłodszych podoficerów, oraz najmłodszym, odznaczonym najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym, za wybitne zasługi, Orderem Virtuti Militari. Przed wojną, Jerzy wraz z rodziną mieszkał w Gdyni, jego ojciec, od razu po wkroczeniu Niemców, został aresztowany i rozstrzelany, wraz z matką i siostrą przeniósł się do Zielonki pod Warszawą. W domu w którym mieszkali, była produkcja części do granatów, wszystkich mieszkańców aresztowano i wywieziono na Szucha. Dzięki babce, dzieci wypuszczono, natomiast pozostałych wywieziono do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Chłopiec szybko znalazł się w szeregach Armii Krajowej, gdzie był kurierem. Wraz z siostrą trafili do batalionu „Parasol”, ona jako łączniczka, on – żołnierz. Najpierw walczył na Woli, potem na Starym Mieście, na koniec, po przejściu kanałami na Śródmieściu. Generał Tadeusz Bór – Komorowski odznaczył go za zasługi wspomnianym krzyżem V klasy. Po upadku Powstania, wraz z innymi trafił do niewoli.

Na uwagę zasługuje również „Kędzorek” oraz Różyczka Goździewska, którzy mieli po osiem lat. On był łącznikiem, ona sanitariuszką w szpitalu przy ul. Moniuszki.

Jerzy Grzelak pseudonim „Pilot”, to dziewięcioletni chłopiec, któremu, jak innym dzieciom, wybuch wojny zakończył beztroskie dzieciństwo. Jeszcze przed Powstaniem, Jerzyk puszczał gaz w kinie Olimp, zgodnie z hasłem „Tylko świnie siedzą w kinie”, zrzucał flagi z swastyką, oraz zbierał puszki do produkcji bomb. Jego ojciec również Powstaniec, zginął 3 sierpnia na Śródmieściu, Jerzy na samym początku z biało – czerwoną opaską na ręku, kierował Powstańców do sztabu. Potem przenosił listy, paczki, czasem amunicję oraz lekarstwa. Podtrzymywał na duchu ukrywających się w piwnicach cywilów, opowiadał o okrucieństwach, jakich dopuszczali się Niemcy. Należy nadmienić również, iż pamiętał ojca braci Kaczyńskich, który został ranny oraz sanitariuszkę, która okazała się ciotką późniejszego prezydenta B. Komorowskiego. Ukrywając się wraz z matką, nie opuścił Stolicy po upadku powstania, został Robinsonem, lub Szczurem, jak to pogardliwie nazywali Niemcy ukrywających się Warszawiaków w ruinach. Wtedy również zaopatrywał ukrywającą się ludność w jedzenie oraz wodę.

Czternastoletni Stanisław Schoen – Wolski, służył podczas walk na Mokotowie, gdzie wziął dwa granaty i obrzucił nimi gniazdo karabinu maszynowego wroga, łamiąc tym samym rozkaz dowódcy, oraz tracąc przez odłamek z wybuchu oko. Utworzył dzięki swojemu czynowi, krótkotrwałą łączność między Mokotowem a Śródmieściem. Stasio przeżył wojnę.

„Orzeł Biały’’ to pseudonim jedenastoletniego Wojtusia, przy którym nie ma pewności co do nazwiska, Zaleski albo Zalewski. Na samym początku Powstania, jako najmłodszy żołnierz zgrupowania „Chrobry II”, grupy szturmowej „Grześ”, był łącznikiem. Jego zwinność, odwaga oraz niewyobrażalny spryt potrafiły znaleźć wyjście w najcięższych sytuacjach, został więc zwiadowcą. 2 sierpnia wprawił swoich kolegów w zdumienie, przedarł się przez niemieckie linie na teren silnie osadzonego Dworca Głównego, gdzie po trzech godzinach bacznej obserwacji powrócił do zgrupowania. Dokładnie przekazał st. sierżantowi Janowi Kretera meldunek o siłach, rodzaju uzbrojenia oraz ugrupowaniu niemieckich oddziałów. Po raz kolejny wykazał się bohaterstwem już 15 sierpnia, gdy uratował swój pluton przed kapitulacją, wyprowadzając starszych kolegów, znanymi tylko sobie przejściami z okrążenia na bezpieczną pozycję. Za ten czyn miał zostać podany przez dowódcę batalionu kapitana Lecha Grzybowskiego do odznaczenia Krzyżem Walecznych. Niestety, najprawdopodobniej nie został nim odznaczony, gdyż nie zachowały się żadne dowody potwierdzające otrzymanie orderu. Niecały tydzień później, 21 sierpnia wraz ze swoim plutonem brał udział w ciężkich walkach w rejonie koszar policji przy skrzyżowaniu ulic Ciepłej oraz Grzybowskiej. Chłopiec biegł właśnie do dowódcy z meldunkiem gdy sięgnęła go kula niemieckiego snajpera. Jego ciało zostało wyciągnięte przez  towarzyszy broni spod silnego ostrzału wroga. Za sprawą operatorów Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej, wspomniany czyn został uwieczniony przez filmowców a „Orzeł Biały” stał się symbolem dzieci, które oddały swe życie za Niepodległą Polskę. Ciało chłopca wyniósł na własnych rękach Mieczysław Mirecki „Błyskawica”, a mały bohater nazwany został „powstańczą piętą”. Wspomniana scena jest uznana za najbardziej poruszających momentów z Powstania Warszawskiego. Został również nagrany krótki reportaż z pogrzebu zorganizowanego w podwórzu domu przy ulicy Ceglanej 3, który odbył się z pełnymi honorami. Mszę żałobną prowadził ksiądz major Władysław Zabłowski „Struś”, a prócz obecnych kolegów ze zgrupowania udział w tych smutnych chwilach brała również rodzina chłopca oraz ludność cywilna. Niestety, po wojnie nie udało się odnaleźć oraz ekshumować ciała chłopca. A na wspomnianym podwórzu dziś góruje biurowiec, nazwa ulicy również została zmieniona. W 75 rocznicę śmierci Wojtusia za sprawą pism do Urzędu Dzielnicy jednej z mieszkanek dzielnicy, odsłonięto tablicę upamiętniającą jego poświęcenie. Jest również w planach, aby miejsce to włączyć do oficjalnych obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego, jako stały punkt. Chłopiec również do dnia dzisiejszego nie ma grobu.

O losach Wojtusia, Roman Kołakowski napisał wiersz, do którego też skomponował muzykę, sławi on heroizm oraz opisuje śmierć małego bohatera, utwór wykonała  Natalia Sikora,

Na ulicy w powstańczej Warszawie
sprzedawano blaszane Orzełki
zanim dziecko Virtuti dostanie
niech Orzełkiem na czapce się cieszy

Nie chciał nikt żeby dzieci walczyły
Nie chciał nikt by co dnia umierały
Lecz powstrzymać ich nikt nie miał siły
Same sobie broń zdobyć umiały

Ile Orłów sprzedano zbyt tanio
Ile Orłów sprzedano zbyt drogo…
Cena prawdą umarłych zostanie…
Żywi z bólu rozliczyć się mogą…

Na powstańczej kronice zostały
Zdjęcia chłopca co poległ na Ciepłej
Jedenaście miał lat Orzeł Biały!
A nazywał się Wojtuś Zalewski

W Chrobrym II każdy Orła doceniał
Umiał przejść wszystkie linie niemieckie.
Wyprowadził bez strat z okrążenia
Grupę „Grzesia” – znał drogi bezpieczne

Ile Orłów sprzedano zbyt tanio
Ile Orłów sprzedano zbyt drogo…
Cena prawdą umarłych zostanie…
Żywi z bólu rozliczyć się mogą…

Potem poległ i Tygrys i Magik
I tysiące z tych co nie walczyły…
Umierały też Dzieci Warszawy
Które Matki szaleńczo chroniły

Orzeł Biały miał grób na Ceglanej
W bramie była Maryi figurka
Krzyż Virtuti przyznany zostanie
Wszystkim Dzieciom Z Naszego Podwórka.

Ci mali bohaterowie mieli po kilkanaście lat, nie bali się walki, wręcz przeciwnie, często oszukiwali przełożonych zawyżając swój wiek. Byli waleczni, sprytni oraz  bardzo odważni mając tylko jeden cel, bronili swojego domu. Tak jak wspomniałam wcześniej, wielu z nich przepłaciło tą walkę swoim życiem. Te dzieci były świadkami masowych mordów wykonywanych przez Niemców na ludności cywilnej, śmierci przyjaciół, których dosięgnęła śmiertelna kula snajpera czy też zostali ofiarami licznych bombardowań Warszawy. Byli światkami, kiedy Niemcy rozstrzelali ojca a matkę wywieźli do obozu, oni gołymi rękami chcieliby zamordować znienawidzonego okupanta. Lata strachu, łapanki, uliczne egzekucje oraz wywozy najbliższych wzmagały tylko chęć zemsty. Mimo swego wieku nie obawiali się śmierci za wolność ukochanej Ojczyzny i niejednokrotnie wyróżniali się wielkimi zasługami podczas Powstania Warszawskiego, do którego, tak jak i dorośli, szli w przekonaniu, że potrwa kilka chwil….  a trwało 63 ciężkich oraz krwawych dni.

Prócz nienawiści do wroga z którym chcieli walczyć bez względu na wszystko, w nich był wielki patriotyzm, który jeszcze przed wojną był nieprawdopodobnie wpajany i przez to większy od współczesnego.

Katarzyna Michalak