Dziś na porządku dziennym i w każdym domu, a kiedyś można śmiało powiedzieć, nieosiągalny. Nie ma wątpliwości, że każdy lubi porządek i czystość. Wracając po całym dniu pracy do czyściutkiego i pachnącego mieszkania, nawet przez chwilę nie zastanowimy się, jak to było kiedyś. Jak ze schludnością radzili sobie nasi przodkowie, nie mając do tego odpowiednich detergentów czy sprzętów? Czy ich domy były mniej czyste niż obecnie? Pewnie tak. Jedną z przyjaciółek Pani Domu była miotła oraz trzepaczka. Jeszcze całkiem niedawno trzepak do dywanów był obowiązkiem nie tylko każdego blokowiska, ale i domu jednorodzinnego. Wspomniany trzepak wywołuje u nas wielki sentyment oraz uśmiech na twarzy, bo to na nim zawsze odbywały się spotkania wszystkich dzieci i młodzieży.
Moda na czystość przyszła wraz z XIX wiekiem, a mydło stworzone z olejów palmowych stało się przyjacielem człowieka. Pierwsze maszyny, które możemy nazwać odkurzaczami, powstały jeszcze przed erą energii elektrycznej. Pierwowzór stworzył Daniel Hess w 1860 roku. Urządzenie to było mechaniczne, zbierające kurz za pomocą obracanej szczotki W 1869 roku Ives McGaffey z Chicago opracował ręczną maszynę do usuwania kurzu Musiały ją obsługiwać dwie osoby. Jedna kręciła korbką, a druga za pomocą rury zdmuchiwała kurz. Nie miało to żadnego znaczenia, że machina ta była niewygodna i nieporęczna, zdobyła jednak ogromną popularność. Co więcej, posiadanie jej było oznaką pozycji społecznej, a w 1876 roku została opatentowana. W tym czasie w Anglii żył sobie pewien uczulony na kurz dozorca domu towarowego Hubert Booth. Podczas swojej pracy stwierdził, ze zamiast zdmuchiwania kurzu, lepsze będzie jego wciągnięcie do środka co zapobiegnie ponownemu osadzaniu się w pomieszczeniu. Wziął mocny wdech i wciągnął wcześniej położoną na fotelu chusteczkę. Czynem tym o mało nie przepłacił swojego życia, ale udało się. Dokonał wówczas jednego z największych odkryć technologicznych. Po pięciu latach, w 1906 roku, skonstruował wreszcie pierwszą przenośną maszynę, która prócz elektrycznego wentylatora składała się jeszcze z pudełka i poszewki od poduszki. Po roku pojawił się jej prototyp, dla zamożnego klienta. Urządzenie odkurzało i nie miał tu większego znaczenia fakt, iż niemiłosiernie hałasowało. Ważne, że było czysto! W krótkim czasie Booth wykonywał już maszyny na zlecenia. W tamtym okresie domy nie miały jeszcze energii elektrycznej, ale i na to znaleziono rozwiązanie. Zasysany kurz z pomieszczenia wędrował długimi wężami, do zbiorników umieszczonych z tyłu doku, a do zasilania były wykorzystane zaprzęgi konne. Natomiast do wytwarzania siły ssącej zastosowany był silnik spalinowy. Jego wynalazek zdobył taką sławę, że znalazł się na dworze królewskim. Przed koronacją Edwarda VII błyskawicznie zostały wyczyszczone wszystkie dywany. I takim to sposobem dotarliśmy do roku 1907, w którym to James Spagler skonstruował pierwszy przenośny odkurzacz z elektrycznym silnikiem, połączonym z wentylatorem i szczotką. W ten sposób rozmiary urządzenia zostały znacznie zmniejszone, a odkurzacz ważył tylko 148 kg!!! Jeszcze w tym samym roku odsprzedał swoje prawa swojemu kuzynowi Williamowi Hooverowi, który już od 1908 roku rozpoczął jego produkcje. Sprzęt zyskał niesamowitą popularność, a sam Hoover stał się multimilionerem. Odkurzacze były wprowadzone do sprzedaży obwoźnej, do prezentowania go w domu, a tym samym wynalazek został rozpowszechniony w Stanach Zjednoczonych. Na samym początku roboty były sprzętem bardzo drogim i luksusowym, tym samym pozostawały nieosiągalnym urządzeniem dla ogromnej rzeszy ludzi. Jeszcze w okresie międzywojnia trafiły na Polski rynek, ale dopiero po II wojnie światowej ich cena znacznie spadła. Nasze Panie Domu używały ręcznego odkurzacza, którym była szczotka obrotowa na kiju, potocznie nazywanego „Kasia”. Takie urządzenie możecie Państwo spotkać, dotknąć i zobaczyć jak działa w Naszym Muzeum, a jesteśmy w jego posiadaniu dzięki darowi Pani Krystyny Wójcikowskiej. „Kasia” jest zbudowana z małego, blaszanego pojemnika, obrotowych szczotek do zbierania kurzu. W 1852 roku został wyprodukowany pierwszy Polski odkurzacz „Alfa” pochodzący z rzeszowskiego Zelmera.
Dziś nie wyobrażamy sobie domu bez odkurzacza, nie da się ukryć, że jest to jeden z najpraktyczniejszych wynalazków. Jego systematyczne „ulepszanie” doprowadziły do momentu, gdzie robot pracuje bez konieczności przepinania kabla elektrycznego, na akumulatorki. Zresztą waga oraz rozmiary są bez porównania dużo mniejsze od tych, z początku XX wieku. Na przykładzie robota odkurzającego doskonale widać że historia lubi zataczać koło… Kiedyś to niesamowicie drogie marzenie, każdej Pani Domu, tylko dla wybranych, po latach stało się podstawowym wyposażeniem każdego domu. Cieszmy się, iż żyjemy w czasach, gdzie codzienna krzątanina podczas porządków domowych jest tylko czystą przyjemnością.
Katarzyna Michalak
Daniel Dalecki