Historie niecodzienne – Wilhelm Hosenfelf
Wilhelm Hosenfeld, jako pierwszy i ostatni oficer Wehrmachtu odznaczony medalem Sprawiedliwości wśród Narodów Świata, był postacią, która z całą pewnością zasługuje na przybliżenie jego sylwetki poprzez czyny, którymi wyróżnił się w czasie II wojny światowej. Ratując i pomagając Polakom i Żydom w tym kompozytora Władysława Szpilmana, narażał tymi czynami swoje jak i swoich bliskich życie. Nie wrócił z wojny do swojej rodziny, żony oraz pięciorga dzieci. Zginął w rosyjskim łagrze w sierpniu 1952 roku.
Wilhelm Hosenfeld urodził się 2 maja 1895 roku. Podczas I wojny światowej był żołnierzem piechoty niemieckiej, gdzie podczas walk odniósł kilkukrotnie rany. Po zakończeniu działań wojennych, uznał, że bardzo kocha pracę z dziećmi, i rozpoczął uczyć historii w szkole w Hesji. Jego marzeniem było przebudować niemieckie szkolnictwo, tak aby przekazywać wiedzę najmłodszym z miłością do nauki.
W 1918 roku poznał swoją przyszłą żonę, Annemarie Krummacher. Wilhelm jako wiejski nauczyciel i katolik, wiedział doskonale, że nie jest wymarzonym mężem dla bardzo delikatnej oraz wrażliwej dziewczyny z dobrego, protestanckiego domu. Jednak po kilku miesiącach zaręczyli się, na przekór rodzinie i w 1920 roku pobrali się, a Annemarie przeszła na katolicyzm. Doczekali się pięciorga, zdrowych dzieci.
Zafascynowany ideologią Adolfa Hitlera, którego uważał za geniusza, oraz za którego był gotów oddać swoje życie, zapisał się do partii NSDAP i SA. Wierzył w niemieckość, lepszość rasy aryjskiej oraz w narodowosocjalistyczne idee. Szybko jednak przekonał się, iż niegodziwość oraz zbrodnie dokonane przez jego rodaków a których był świadkiem podczas II wojny światowej, zaprzeczają jego wierze i tej niemieckości zaczął się po prostu wstydzić.
Pod koniec września 1939 roku, przyjechał do Polski i miał wybudować oraz uruchomić obóz dla jeńców wojennych w Pabianicach, którego był później komendantem. Swoich ponad 10 tysięcy więźniów traktował z szacunkiem, pozwalał na rodzinne widzenia oraz załatwiał wcześniejsze zwolnienia. W ten sposób pomógł wyjść na wolność niektórym więźniom, co doprowadziło do jego wielkiej przyjaźni z ich bliskimi.
W czerwcu 1940 roku, został przeniesiony do Węgrowa, potem do Jadowa, a w lipcu do Warszawy jako oficer Wehrmachtu do spraw sportowych, z dyżurami również w komendanturze miasta. Tu pomagał Polakom i Żydom, dostarczając im fałszywe dokumenty oraz zatrudniając ich przy prowadzonych przez siebie obiektach sportowych. W ten sposób uratował przed śmiercią wiele osób: m.in. ks. Adama Cieciora, którego pod fałszywym nazwiskiem Cichocki, zatrudnił w Szkole Sportowej, Leona Warm, któremu udało się uciec z transportu do Treblinki i który, został także zatrudniony w obiekcie sportowym, czy Pana Koszela, wyrwanego przez oficera z transportu przeznaczonego na rozstrzelanie. Pomagał wszystkim, komu tylko mógł, zawsze zgodnie z etyką katolicką. Nie miał również, najmniejszych oporów regularnie spowiadać się, czy uczestniczyć w polskich mszach świętych.
W czasie Powstania Warszawskiego kapitan Hosenfeld, przez krótki okres służył w zastępstwie kolegi w kontrwywiadzie, gdzie zajmował się przesłuchiwaniami Polaków i Rosjan wziętych do niewoli. Wiedział, że nie jest właściwym człowiekiem do przeprowadzania przesłuchań, jednocześnie cieszył się, że przeprowadza je w sposób łagodniejszy od tej bezwzględności jaką stosowali jego koledzy.
Jesienią 1944 roku, w ruinach warszawskiego, zbombardowanego domu, spotkał Władysława Szpilmana – ukrywającego się żyda bliskiego śmierci głodowej. Niemiec przynosił mu jedzenie, oddał płaszcz oraz kołdrę. I tu, nieprawdopodobna sytuacja, po jednej stronie Nieniec, po drugiej Żyd w miejscu okupowanej Warszawy….
W styczniu 1945 roku trafił do niewoli radzieckiej pod Błoniem, gdzie następnie umieszczono go w obozie przejściowym z którego został wywieziony do Mińska na Białorusi. Podczas procesu, został skazany na śmierć za „działalność antyradziecką”, pomimo świadczenia ocalałych osób z czasu Powstania Warszawskiego o jego niewinności. Po amnestii wyrok śmierci został zamieniony na 25 bezwzględnego łagru. Nieludzkie warunki doprowadziły iż 2 lata później dostał wylewu krwi do mózgu. W efekcie był prawostronnie sparaliżowany i miał zaburzenia mowy. We wrześniu 1948 roku przeszedł drugi wylew. Stracił wtedy również, jakąkolwiek nadzieję na powrót do rodziny.
13 sierpnia 1952 roku pękła mu aorta piersiowa, doprowadzając tym do szybkiej i bezbolesnej śmierci. Zmarł w wieku 57 lat. Został pochowany na opuszczonym dziś cmentarzu niedaleko obozowego lazaretu pod Stalingradem.
O Wilhelmie Hosenfeld możemy z całą pewnością powiedzieć, że jest pozytywną postacią tych okrutnych dla nas czasów. Dzięki wspomnieniom Władysława Szpilmana oraz innych ocalonych, obecnie możemy wspominać Jego, jako bohatera. Jego losy bardzo dobrze ukazuje książka „Pianista” jak również film Romana Polańskiego pod tym samym tytułem.
Z relacji świadków, Kapitan Wilhelm Hosenfeld, uratował wielu Polaków i Żydów. W 2007 roku Prezydent Lech Kaczyński, przyznał mu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu, również pośmiertnie, medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, ma również swoje drzewko w Yad Vashem, w Jerozolimie.
Katarzyna Michalak